TAI-PAN #2 by CLAVELL JAMES

TAI-PAN #2 by CLAVELL JAMES

Author:CLAVELL JAMES [JAMES, CLAVELL]
Language: pol
Format: epub
Tags: General Interest
Published: 2011-02-25T23:06:41.877000+00:00


ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DRUGI

W pięć dni potem wypadł dzień wyścigów.Do tego czasu zdążono już położyć podwaliny pod nowe miasto. Idąc za przykładem Noble House kupcy zaprzęgli wszystkich robotników i fachowców z Tai Ping Szan do kopania, noszenia i budowania. Włożyli w tę ziemię całe srebro, jakie dał im Longstaff. Cegielnicy z Makau, robotnicy tartaczni z Kwantungu – oraz wszyscy związani z budową domów, faktorii i nabrzeży zaczęli pracować dzień i noc, żeby sprostać szalonemu zapałowi kupców, pragnących zastąpić miasto, które opuścili. Płace rosły. Zaczęło brakować kulisów – sam tylko Noble House zatrudniał trzy tysiące najrozmaitszych murarzy, robotników budowlanych i rzemieślników – chociaż z każdym przypływem przybywało nowych rąk do pracy. Przybysze zaś szybko zdobywali dobrze płatną pracę. Tai Ping Szan rozrosło się jeszcze bardziej. Wybrzeże wokół Cypla Glessinga tętniło ruchem.

Dzień wyścigów wypadł w dwa tygodnie po tym, jak Struan i Mei-mei opuścili swój dom w Szczęśliwej Dolinie i przenieśli Kię na „Spokojną Chmurę”.

–Nie wyglądasz najlepiej, dziewczyno – rzekł Struan. – Lepiej zostań dziś w łóżku.

–Chyba tak zrobię – odparła. Przez całą noc spała niespokojnie i rozbolały ją głowa, kark i plecy. – To nic, na pewno. Wyglądasz okrutnie dobrze.

–Dziękuję.

Struan miał na sobie nowe ubranie, uszyte z okazji zawodów. Ciemnozielony surdut do konnej jazdy z najdelikatniejszej, najlżejszej wełny. Białe drelichowe plisowane spodnie z paskami pod butami do kostek, bladożółtą kaszmirową kamizelkę i zielony halsztuk.

Ból w plecach Mei-mei zelżał i A Sam wygodniej ułożyła jej poduszkę.

–To tylko letni postrzał – zapewniła Mei-mei. – Poślę po doktora. Jedziesz na brzeg?

–Tak. Za godzinę początek zawodów. Chyba sprowadzę ci naszego lekarza. On…

–To ja poślę po lekarza. Chińskiego lekarza. Koniec i kropka. Tylko nie zapomnij postawić dwadzieścia liangów na konia numer cztery w czwartej gonitwie. Astrolog powiedział, że to absolutnie dobry zwycięzca.

–Nie zapomnę – przyrzekł Struan i pogłaskał ją po policzku. – Wypoczywaj.

–Kiedy wygrywam, czuję się niesamowicie lepiej, he-ja? Idź już.

Otulił ją i dopilnował, aby przyniesiono jej świeżej herbaty i glinianą butelkę z gorącą wodą do ogrzewania pleców. A potem popłynął na brzeg.

Tor wyścigowy, który wytyczono na zachód od Cypla Glessinga, był zatłoczony. Część plaży, blisko słupa wyznaczającego tak start, jak i metę, zostawiono dla Europejczyków, odgradzając ich kordonem żołnierzy od kłębiących się wokół hord zaciekawionych Chińczyków. Gdzieniegdzie rozstawiono namioty. Wzniesiono stanowiska przyjmujące zakłady i wytyczono padok. Chorągiewki na bambusowych kijach wyznaczały owalny tor.

Zakładano się o duże sumy, a najwięcej zakładów przyjął Henry Hardy Hibbs.

–Brać, wybierać, szanowni panowie – krzyczał donośnie, uderzając w tablicę, na której zapisywał kredą wysokość stawek. – Major Trent, na tym czarnym ogierze, Szatanie, to faworyt pierwszej gonitwy. Wypłaty jeden za jeden. Za wygraną każdego innego konia z tej stawki wypłaty trzy do jednego.

A bodaj cię, Hibbs – powiedział gniewnie Glessing, pocąc się w upale. – Trzy do jednego za inne konie ze stawki i pewna wygrana?! Stawiam sześć do jednego na siwą klacz. Gwineę!

Hibbs spojrzał na tablicę i szepnął ochryple.

–Pan komandor obstawia piątkę. Jedna gwinea. Na Mary Jane!

Glessing odwrócił się od niego. Był wściekły, że nie jest w Makau i że nie nadszedł obiecany list od Culuma. Boże w niebiesiech, pomyślał, szalejąc ze zmartwienia, do tej pory powinienem już dostać od niego wiadomość.



Download



Copyright Disclaimer:
This site does not store any files on its server. We only index and link to content provided by other sites. Please contact the content providers to delete copyright contents if any and email us, we'll remove relevant links or contents immediately.