Videssos #3 Legion Videssos by TURTLEDOVE HARRY

Videssos #3 Legion Videssos by TURTLEDOVE HARRY

Author:TURTLEDOVE HARRY [TURTLEDOVE HARRY]
Language: pol
Format: epub
Tags: General Interest
Published: 2010-12-02T09:53:52.266000+00:00


–Interesujące doświadczenie – zauważył. Videssańska frazeologia, której używał, była już

nieco przestarzała, ale jego akcent był perfekcyjny. – Kto by pomyślał, że ci barbarzyńcy mają

między sobą takich magów?

Jego oczy były niemal zupełnie zakryte powiekami – znowu, jak u ptaka – Gorgidas nie mógł z nich niczego wyczytać. Reszta twarzy była szczupła i miała w sobie jakąś siłę, która dobrze łączyła się z jego posturą. Podbródek był silny i wystający, kości policzkowe ostro wyrzeźbione. Gęsta, siwiejąca broda, mocno pokręcona jak i jego włosy, pokrywała szczękę i policzki. Długie wąsy zakrywały niemal zupełnie górną wargę. Ukryte pod nimi usta były szerokie, o pełnych wargach, które z łatwością mogły wyrażać zarówno zmysłowość jak i okrucieństwo.

Obecność Yezda wybiła Skylitzesa z jego złotego snu. Dotknął rękojeści miecza, pomrukując groźnie:

–Powinienem zająć się tym, co ogień spartaczył.

Bogoraz spojrzał mu w oczy, wcale nie przestraszony. Poseł z Yezd nie miał ze sobą broni. Bawił się guzikami z jasnego mosiądzu – czy też ze złota? – spinającymi jego brązowy wełniany płaszcz, który z tyłu był o wiele dłuższy niż z przodu. Pod płaszczem nosił kaftan z jakiegoś lekkiego materiału, w różnokolorowe, pionowe prążki.

–Dlaczego uważasz, że jestem mniej uczciwy niż ty? – powiedział z gestem sardonicznego rozbawienia. Gorgidas zwrócił uwagę na jego ręce; szczupłe i eleganckie, z długimi spiczastymi paznokciami. Ręce chirurga – pomyślał Grek.

–Bo do cholery, jesteś – powiedział Skylitzes, nie bawiąc się w uprzejmości.

–Spokojnie, mój przyjacielu – Goudeles położył rękę na ramieniu oficera. – Prawda jest taka, że on sam musi być czarownikiem, choć nie chce się do tego przyznać, i zna zaklęcia, które powstrzymają ogień. – Chociaż mówił do Skylitzesa, obserwował Bogoraza, czekając na jakiś gest zaniepokojenia, który potwierdziłby jego słowa.

Ale Bogoraz nie dał się nabrać.

–Ależ, po co mi magia? – zapytał, a z jego uśmiechu można było wyczytać tyle myśli, co z

maski szamana. – Naprawdę nie życzę temu Arghunowi nic złego, dopóki będzie robił co powi

nien. – Maska zsunęła się odrobinę, odsłaniając twarz drapieżnika.

Viridoviks popijał kavass z bukłaka. Siedzący obok Targitaus, który podał mu napój przed chwilą, beknął głośno i poklepał się po brzuchu.

–To jest właśnie dobry kavass – powiedział. – Delikatny, ale i mocny, jak zad muła.

–Muła, powiadasz? – Viridoviks coraz rzadziej potrzebował tłumaczenia Lipoxaisa – bardzo dużo rozumiał już z języka khamorth, choć kiedy mógł odpowiadał po videssańsku. – Taa… i



Download



Copyright Disclaimer:
This site does not store any files on its server. We only index and link to content provided by other sites. Please contact the content providers to delete copyright contents if any and email us, we'll remove relevant links or contents immediately.