Hyperion #3 Endymion by SIMMONS DAN

Hyperion #3 Endymion by SIMMONS DAN

Author:SIMMONS DAN [SIMMONS DAN]
Language: pol
Format: epub
Tags: General Interest
Published: 2010-12-19T12:19:10.312000+00:00


32

Śmierć zaczyna ich męczyć. Po odwiedzeniu ośmiu układów gwiezdnych w ciągu sześćdziesięciu trzech dni, po ośmiu straszliwych zgonach i ośmiu bolesnych wskrzeszeniach, ojciec kapitan de Soya, sierżant Gregorius, kapral Kee i lansjer Rettig są zmęczeni.Za każdym razem po zmartwychwstaniu de Soya staje nagi przed lustrem i patrzy na swoje nowe ciało, różowe i błyszczące od śluzu, niczym u ofiary żywcem obdartej ze skóry. Ostrożnie dotyka szkarłatnego krzyżokształtu na piersi. Przez kilka następnych dni nie umie zebrać myśli, ręce trzęsą mu się coraz bardziej, słyszy wołające go z oddali głosy i nie może się skoncentrować, obojętne, czyjego rozmówcą jest akurat admirał Paxu, gubernator planety, czy wiejski proboszcz.

Sam zaczyna się ubierać jak prowincjonalny ksiądz: chowa do szafy elegancki mundur kapitana i zakłada sutannę z koloratką. Ze sznura w pasie zwiesza mu się różaniec, który de Soya niemal bez przerwy przesuwa w palcach, niczym Arabowie swoje koraliki. Modlitwa go uspokaja, porządkuje chaos w umyśle. Ojciec kapitan nie śni już o Enei jako swej córce; nie śni też o Renesansie i Marii, która zmarła w tamtejszym szpitalu. W snach prześladuje go Armageddon, lasy orbitalne w ogniu, płonące planety, śmiercionośne promienie, które przeczesują żyzne i rojne doliny i po których przejściu zostają tylko trupy.

Już po pierwszym świecie na szlaku Tetydy wie, że się przeliczył. Na Renesansie mówił o dwóch latach standardowych, potrzebnych na odwiedzenie dwustu planet: trzy dni na zmartwychwstanie, przekazanie wiadomości miejscowym służbom bezpieczeństwa i przeskok do następnego układu. Ale to nie jest takie proste.

Zaczynają od Pierwszej Tau Ceti, niegdysiejszego centrum administracyjnego całej, rozległej Hegemonii. Na stanowiącej ośrodek Sieci planecie i w jej bezpośrednim sąsiedztwie mieszkały dziesiątki miliardów ludzi; pierścień miast na orbicie, windy kosmiczne, transmitery, Tetyda, Wielki Trakt, komunikatory – wszystko to składało się na centrum megasfery i siedzibę rządu Hegemonii, gdzie Meina Gladstone poniosła śmierć z rąk rozwścieczonych tłumów po tym, jak okręty Armii na jej osobisty rozkaz zniszczyły portale.

Pierwsza Tau Ceti bardzo ucierpiała wskutek Upadku. Unoszące się w powietrzu budynki spadły na powierzchnię planety, gdy tylko zabrakło zasilania; niebotyczne iglice mieszkalne, wysokości nawet kilkuset pięter, obchodziły się bez wind i schodów, toteż życie ich mieszkańców zależało od działania transmiterów – dziesiątki tysięcy ludzi zmarło z głodu bądź rzuciło się w przepaść, zanim zdołano ich zabrać na pokład śmigacza. Sama planeta nie miała żadnego zaplecza rolniczego: żywność dostarczano za pośrednictwem portali z dziesiątków innych światów. Tak zwane Zamieszki Głodowe trwały pięćdziesiąt miejscowych lat, czyli ponad trzydzieści standardowych; miliardy ludzi poniosły śmierć z rąk swych pobratymców, dołączając do miliardów zagłodzonych.

W Sieci Pierwsza Tau Ceti stanowiła pokazowy ośrodek wyrafinowanej, przerośniętej techniki. Tylko nieliczni kapłani zdołali zaszczepić tu swoją wiarę; najlepiej przyjmowały się religie gwałtowne i zapewniające swobodę jednostki, nic więc dziwnego, że wśród znudzonych klas wyższych sporą popularnością cieszył się Kościół Ostatecznego Odkupienia, kult Chyżwara. Najszczerszą czcią mieszkańcy Pierwszej Tau Ceti darzyli jednak władzę: pogoń za nią, jej bliskość, walkę o jej zachowanie… Dla miliardów władza stała się bogiem, kiedy zaś bóg ten upadł, pociągając za sobą w otchłań rzesze wiernych, pozostałym przy życiu mieszkańcom planety nie pozostało nic innego, jak przeklinać każde jego wspomnienie.



Download



Copyright Disclaimer:
This site does not store any files on its server. We only index and link to content provided by other sites. Please contact the content providers to delete copyright contents if any and email us, we'll remove relevant links or contents immediately.