Agent Fundacji by ASIMOV ISAAC

Author:ASIMOV ISAAC [ISAAC, ASIMOV]
Language: pol
Format: epub
Publisher: Nieznany
Published: 2010-12-04T15:26:38.236000+00:00

Trevize uniosl w gore brwi. - To, ze nie jestem ekspertem w twojej dziedzinie, Janov, nie znaczy jeszcze, ze jestem w tych sprawach zupelnym ignorantem - powiedzial.

-Pamieta pan cos wiecej, panie radny - zwrocil sie Pelorat do Compora - o tym urzadzeniu, ktore nazywa pan synapsyfikatorem?

-Nie pamietani i nie mam zamiaru poddawac sie

dluzej temu przesluchaniu. Sledzilem was na polecenie burmistrz Branno. Branno nie kazala mi kontaktowac sie z wami osobiscie. Zrobilem to tylko po to, zeby was ostrzec, ze jestescie sledzeni i ze, wysylajac was, Branno miala w tym swoj cel. Nie rozmawialbym z warni o niczym wiecej, gdybyscie niespodziewanie nie poruszyli sprawy Ziemi. A wiec powtarzam jeszcze raz - to wszystko, co bylo w przeszlosci, Bel Arvardan, synapsyfikator i wszystko inne, nie ma nic wspolnego z tym, co jest teraz. Mowie wam jeszcze raz: Ziemia jest martwa planeta. Radze wam goraco - leccie na Comporellon. Tam dowiecie sie wszystkiego, co chcecie wiedziec. Tylko nie zostawajcie tutaj.

-A ty, oczywiscie natychmiast zameldujesz burmistrz Branno, ze lecimy na Comporellon... i polecisz za nami, zeby sie upewnic, czy naprawde tam sie udamy. A moze Branno wie juz o tym? Przypuszczam, ze dokladnie ci powiedziala, co masz nam tu mowic i ze nauczyles sie tego na pamiec i powtarzasz slowo w slowo, bo ona chce, zebysmy polecieli na Comporellon. Moze nie?

Twarz Compora pobladla. Poderwal sie na rowne nogi. Powiedzial, z trudem starajac sie opanowac glos:

-Staralem sie wyjasnic sprawe. Staralem sie wam pomoc. Nie powinienem byl tego robic. Trevize, mozesz sie zapasc w czarna dziure.

Odwrocil sie na piecie i odszedl szybko, nie ogladajac sie.

Pelorat mial z lekka oslupiala mine. - To bylo troche nietaktowne, Golan. Moze udaloby mi sie wyciagnac z niego cos wiecej.

-Na pewno nie udaloby ci sie - odparl powaznie Trevize. - Nie udaloby ci sie wyciagnac z niego nic oprocz tego, co sam chcial powiedziec. Nie znasz go, Janov... Do dzisiejszego dnia ja tez go nie znalem.

45.

Trevize siedzial nieruchomo w swym fotelu, pograzony w myslach. Pelorat nie mogl sie zdecydowac, zeby przerwac te rozmyslania. W koncu przelamal sie i rzekl:-Bedziemy tak siedziec cala noc, Golan? Trevize drgnal. - Nie, skad! Masz racje, poczujemy sie lepiej wsrod ludzi. Chodz!

Pelorat wstal. - Nie znajdziemy zadnych ludzi. Compor mowil, ze dzis jest tu jakis dzien medytacji - powiedzial.

-Tak mowil? Byl ruch na ulicach, kiedy tu jechalismy samochodem?

-Tak, niewielki.

-Ja mysle, ze calkiem duzy. A zreszta, czy miasto bylo puste, kiedy tu przybylismy?

-Nie bardzo... Mimo to musisz przyznac, ze tutaj jest pusto.

-Owszem, jest. Zauwazylem to... Ale idziemy, Janov. Jestem glodny. Musi byc tu gdzies jakies miejsce, gdzie mozna cos zjesc. Mozemy sobie pozwolic na dobry lokal. W kazdym razie mozemy znalezc jakis lokal, gdzie podaja jakies specjalnosci kuchni sayshellskiej, a jesli nam to nie posmakuje, to zamowimy sobie cos z dan ogolnogalaktycznych... No chodz, a jak znajdziemy sie w bezpiecznym otoczeniu, to powiem ci, co - moim zdaniem - naprawde sie tu wydarzylo.

46.

Trevize oparl sie o porecz krzesla z przyjemnym uczuciem odprezenia. Restauracja byla z pewnoscia oryginalna i, w porownaniu z lokalami na Terminusie, niedroga. Potrawy przygotowywano na otwartym palenisku, ktore, znajdujac sie w sali, czesciowo ja ogrzewalo.

Download

Copyright Disclaimer:
This site does not store any files on its server. We only index and link to content provided by other sites. Please contact the content providers to delete copyright contents if any and email us, we'll remove relevant links or contents immediately.